"Arkadij i Borys Strugaccy. Piknik na Skraju Drogi " - читать интересную книгу автораponiewaї z Szuwaksa nie ma їadnego poїytku, bardzo troskliwie opiekujЄ siЄ
butelk±. Diabli by wziЄli tЄ StrefЄ, nigdzie nie ma przed ni± ucieczki. Gdzie by¶ nie poszedі, z kim by¶ nie mгwiі - Strefa, Strefa, Strefa... Dobrze Kiryіowi gada¦, їe dziЄki Strefie zapanuje wieczny pokгj i nieziemska szczЄ¶liwo¶¦. Kiryі to fajny chіopak, nikt go gіupim nie nazwie, przeciwnie, gіowЄ ma, їe daj Boїe kaїdemu, ale przecieї nie ma zielonego pojЄcia o їyciu. On nawet wyobrazi¦ sobie nie moїe, ile wszelakiego draбstwa krЄci siЄ koіo Strefy. Teraz na przykіad "czarci pudding" komu¶ jest koniecznie potrzebny. Ten Szuwaks chociaї i pijanica, chociaї ma fioіa na tle religijnym, ale czasami, kiedy czіowiek dobrze siЄ zastanowi, rzeczywi¶cie przychodzi mu do gіowy - moїe naprawdЄ naleїy zostawi¦ szatanowi co szataбskie? Nie rusz gгwna... W tym momencie na krze¶le Dicka siada jaki¶ smarkacz w kolorowym szaliku. - Czy pan Shoehart? - pyta. - No? - mгwiЄ. - Nazywam siЄ Kreon - mгwi. - Jestem z Malty. - No - mгwiЄ - i co sіycha¦ na Malcie? - Na Malcie dobrze sіycha¦, ale ja nie o tym chciaіem z panem mгwi¦. Przysіaі mnie Ernest. Tak, my¶lЄ. To jednak bydlak ten Ernest. Ani krzty lito¶ci, ani odrobiny sumienia. Siedzi przede mn± chіopiec - smagіy, schludny, wesoіy, pewnie jeszcze ani razu siЄ nie goliі, jeszcze ani razu nie caіowaі dziewczyny, a Ernestowi to zwisa, on tylko o jednym my¶li: їeby jak teї bЄdzie dobrze... - No i jak siЄ czuje nasz dobry stary Ernest? - pytam. Kreon obejrzaі siЄ na bar i mгwi: - Moim zdaniem nieјle. ChЄtnie bym siЄ z nim zamieniі. - A ja nie - mгwiЄ. - Napijesz siЄ? - DziЄkujЄ, nie pijЄ. - No to zapal - mгwiЄ. - Przepraszam pana, ale nie palЄ rгwnieї. - Niech CiЄ diabli - mгwiЄ - WiЄc po co ci w takim razie pieni±dze? Poczerwieniaі, przestaі siЄ u¶miecha¦ i cicho tak odpowiada: - Chyba to jest tylko moja sprawa, prawda, panie Shoehart? - Co racja, to racja - mгwiЄ i nalewam sobie na cztery palce. W gіowie mi, naleїy zaznaczy¦, juї trochЄ szumi i ciaіo przenika taka przyjemna sіabo¶¦, wypu¶ciіa mnie wreszcie Strefa. - Teraz jestem pijany - mгwiЄ. - Jak widzisz, bawiЄ siЄ. Chodziіem do Strefy, wrгciіem їywy i z fors±. To nieczЄsto bywa їeby їywy, i juї niezmiernie rzadko, їeby z fors±. A wiЄc na razie odігїmy powaїne rozmowy na kiedy indziej... Tu Kreon zrywa siЄ z krzesіa, mгwi "przepraszam", okazuje siЄ, їe Dick wrгciі. Stoi obok swojego krzesіa i po jego twarzy widzЄ, їe co¶ siЄ staіo. - No - mгwiЄ - znowu twoje komory prгїniowe s± nieszczelne? - Tak - mгwi Dick. - Znowu. Siada, nalewa sobie, dolewa mnie i widzЄ ja, їe nie w reklamacji rzecz. Na reklamacje, powiedzmy to sobie wprost, Dick pluje z trzeciego piЄtra, nie na gіupiego trafili! |
|
|