"Arkadij i Borys Strugaccy. Piknik na Skraju Drogi " - читать интересную книгу автораdziwnie na mnie patrzy.
- Ach, "czarci pudding" jest mu potrzebny! - mгwiЄ. - A "lampa ¶mierci" przypadkiem nie jest mu potrzebna? - Teї go o to zapytaіem. - No i? - Wyobraј sobie, potrzebna. - Tak? - mгwiЄ. - No, Je¶li tak, niech sobie sam przyniesie. To przecieї drobnostka! "Czarciego puddingu" peіne piwnice, tylko bra¦ wiadro i іadowa¦. Pogrzeb na koszt wіasny. Dick milczy, patrzy na mnie spode іba i nawet siЄ nie u¶miecha. Co u diabіa, chce mnie wynaj±¦, czy co? I dopiero w tym momencie do mnie dotarіo. - Poczekaj - mгwiЄ. - A kto to mгgі by¦? Z "puddingiem" nawet w Instytucie nie wolno robi¦ do¶wiadczeб... - Sіusznie - mгwi Dick bez po¶piechu i patrzy na mnie bez przerwy. - Do¶wiadczenia stanowi±ce potencjalne niebezpieczeбstwo dla ludzko¶ci. Teraz juї rozumiesz, kto to byі? Nadal nie rozumiaіem. - Przybysze z Kosmosu? - pytam. Dick roze¶miaі siЄ, poklepaі mnie po ramieniu i mгwi: - PijЄ za twoje zdrowie, o ¶wiЄta naiwno¶ci! - Zgoda - mгwiЄ, ale krew mnie zalewa. Znalazі sobie naiwnego, sukinsyn! - Ej! - mгwiЄ. - Szuwaks! Dosy¦ tego spania, lepiej napij siЄ z nami. Nie, Szuwaks nie bЄdzie piі. Szuwaks ¶pi. Poіoїyі swгj czarny іeb na czarnym stoliku i ¶pi, rЄce zwiesiі do podіogi. Wypili¶my z Dickiem bez - No dobra - mгwiЄ. - Moїe jestem naiwny, a moїe nie jestem, ale na tego typa doniгsіbym gdzie naleїy. Maіo kto kocha policjЄ tak, jak ja, ale sam bym poszedі i doniгsі. - Aha - mгwi Dick. - A na policji zadaliby ci pytanie: A dlaczego wіa¶ciwie ten typ zwrгciі siЄ akurat do ciebie ze swoj± propozycj±? No? PokrЄciіem gіow±. - Wszystko jedno. Ty tіusty wieprzu, trzeci rok jeste¶ w mie¶cie, ani razu w Strefie nie byіe¶, "czarci pudding" widziaіe¶ tylko w kinie, ale gdyby¶ tak zobaczyі w naturze co on potrafi zrobi¦ z czіowiekiem... To, mгj kochany, straszna rzecz, nie trzeba jej wynosi¦ ze Strefy... Wiesz sam dobrze - stalkerzy to ludzie brutalni, sumienia maj± niezbyt delikatne, ale na co¶ takiego nawet nieboszczyk Zgnilec by nie poszedі. ¦cierwnik Barbridge teї na to nie pгjdzie... Nawet bojЄ siЄ pomy¶le¦, komu i po co moїe by¦ potrzebny "czarci pudding". - No cгї - mгwi Dick - masz zupeіn± racjЄ. Tylko ja, rozumiesz, okropnie nie mam ochoty, їeby pewnego piЄknego poranka znaleziono mnie w ігїeczku i stwierdzono, їe zgin±іem ¶mierci± samobгjcz±, nie jestem stalkerem, ale rгwnieї jestem trzeјwym i brutalnym czіowiekiem i їycie mi siЄ raczej podoba. ЇyjЄ juї od do¶¦ dawna i, widzisz, przywykіem... W tym momencie Ernest krzykn±і od baru: - Panie Nunnun! Telefon do pana! - O psiakrew - mгwi Dick z nienawi¶ci± w gіosie. - Pewnie znowu reklamacja. WszЄdzie znajd±. Przepraszam ciЄ, Red. Wstaje i idzie do telefonu. A ja zostajЄ z Szuwaksem i z butelk±, i |
|
|