"Arkadij i Borys Strugaccy. Piknik na Skraju Drogi " - читать интересную книгу автора

brak mu tylko aureoli.
- O! - krzyczy Dick na mгj widok. - I Red tu jestl Chodј do nas. Red!
- Sіusznie! - ryczy Szuwaks. - W caіym tym mie¶cie jest tylko dwгch
ludzi: Red i ja! Wszyscy inni to wieprze, dzieci szatana. Red! Ty teї
sіuїysz szatanowi, ale jednak jeste¶ czіowiekiem...
PodchodzЄ do nich ze swoja szklank±. Szuwaks іapie mnie za kurtkЄ,
sadza przy stoliku i mгwi:
- Siadaj, Rudy! Siadaj, sіugo szatana! Kocham ciЄ. BЄdziemy opіakiwa¦
grzechy ludzko¶ci. Gorzko opіakiwa¦!
- Zapіaczemy - mгwiЄ. - Јykniemy sobie grzesznych іez.
- ZaprawdЄ powiadam wam - prorokuje Szuwaks. - ZaprawdЄ osiodіany juї
jest koб blady, a jeјdziec jego juї trzyma nogЄ na strzemieniu. I daremne s±
modіy tych, co siЄ zaprzedali szatanowi. Ostan± siЄ tylko ci, ktгrzy wydali
mu wojnЄ. Wy, synowie czіowieczy, skuszeni przez szatana, szataбskimi
igraj±cy cackami, szataбskich skarbгw zіaknieni - do was mгwiЄ, o ¶lepi!
OpamiЄtajcie siЄ, bydlaki, pгki czas! Podepczcie bіyskotki szataбskie! - Tu
zamilkі nagle, jakby zapomniaі, co ma by¦ dalej. - A czy mi tu dadz±
wreszcie czego¶ do picia? - zapytaі nagle zupeіnie innym gіosem. - Cudzie ja
wіa¶ciwie jestem?... Wiesz, Rudy, znowu mnie pogonili z roboty. Od
agitatorгw mnie wyzwali. Ja im tіumaczЄ - opamiЄtajcie siЄ ¶lepcy, sami
lecicie w przepa¶¦ i innych ¶lepcгw ci±gniЄcie za sob±! ¦miej± siЄ. No wiЄc
daіem w mordЄ kierownikowi i poszedіem sobie. Teraz mnie posadz±. I za co?
Wrгciі Dick, postawiі na stoliku butelkЄ.
- Dzisiaj ja pіacЄ! - krzykn±іem do Ernesta. Dick spojrzaі na mnie
zezem.
- Wszystko legalnie - mгwiЄ. - BЄdziemy moj± premiЄ przepija¦.
- Byli¶cie w Strefie? - pyta Dick. - Przynie¶li¶cie co¶ ciekawego?
- Peіnego "pustaka" - mгwiЄ. - Zіoїyli¶my go na oіtarzu nauki, nalejesz
nam wreszcie, czy nie?
- "Pustaka" - buczy z gorycz± Szuwaks. - Dla jakiego¶ "pustaka"
ryzykowaіe¶ їyciem! Uszedіe¶ z їyciem, ale przez ciebie pojawiі siЄ na
¶wiecie jeszcze jeden diabelski przedmiot... A sk±d moїesz wiedzie¦. Rudy,
ile grzechгw i nieszczЄ¶¦...
- Przymknij siЄ. Szuwaks - mгwiЄ do niego surowo. - Pij i raduj siЄ, їe
wrгciіem їywy. Za mгj fart, chіopcy!
Dobrze nam siЄ piіo za mгj fart. Szuwaks caіkiem siЄ rozkleiі, siedzi i
pіacze, z oczu mu kapie jak z zepsutego kranu. To nic, znam go dobrze. Musi
przej¶¦ przez takie stadium - zalewa siЄ іzami i wrzeszczy, їe Strefa to
dzieіo szatana i їe nic z niej nie wolno wynosi¦, a co juї wyniesiono,
trzeba odnie¶¦ z powrotem i їy¦ tak, jakby Strefy w ogгle nie byіo. Їe niby
co szataбskie - szatanowi. Bardzo lubiЄ Szuwaksa. W ogгle lubiЄ dziwakгw.
Kiedy Szuwaks jest przy forsie, skupuje od wszystkich towar, nie targuje
siЄ, pіaci, ile ї±daj±, a potem w nocy targa wszystko z powrotem do Strefy i
tam zakopuje... Aleї szlocha. Boїe kochany! Ale to nic, on jeszcze pokaїe,
co potrafi.
- A jak wygl±da taki peіny "pustak"? - pyta Dick. - Zwyczajne "pustaki"
widziaіem, ale peіne? Co to wіa¶ciwie takiego? Pierwszy raz sіyszЄ.
Wytіumaczyіem, Dick pokiwaі gіow± i nawet cmokn±і parЄ razy.
- Tak - mгwi - to ciekawe. To - mгwi - co¶ nowego. A z kim byіe¶? Z
Rosjaninem?