"Arkadij i Borys Strugaccy. Piknik na Skraju Drogi " - читать интересную книгу автора

- Panie Machnol - mгwiЄ. - Ma pan ¶wiЄt± racjЄ. Nasze miasteczko to
dziura. Zawsze dziur± byіo i dziur± pozostaіo. Tylko їe obecnie - mгwiЄ - to
dziura w przyszіo¶¦. Przez tЄ dziurЄ my napompujemy wasz parszywy ¶wiat
takimi rzeczami, їe wszystko siЄ zmieni. Їycie stanie siЄ inne, lepsze, i
kaїdy bЄdzie miaі wszystko, czego mu trzeba. Podoba siЄ panu taka dziura?
Przez tЄ dziurЄ pіynie wiedza. A kiedy juї bЄdziemy wiedzieli, co naleїy i
wszyscy bЄd± bogaci, polecimy do gwiazd i gdzie tylko zechcemy. Teraz juї
pan wie, co to za dziura...
W tym momencie przerwaіem, poniewaї zauwaїyіem, їe Ernest patrzy na
mnie z ogromnym zdumieniem, i zrobiіo mi siЄ gіupio. W ogгle nie lubiЄ
powtarza¦ cudzych sігw, nawet jeїeli dajmy na to podobaj± mi siЄ. Tym
bardziej, їe wychodzi mi to jako¶ ko¶lawo. Kiedy opowiada Kiryі, czіowiek
sіucha z otwart± gЄb±. A ja niby mгwiЄ to samo, a efekt jest zupeіnie inny.
Moїe dlatego, їe Kiryі nigdy Ernestowi na ladЄ towaru nie wykіadaі. No i
dobrze...
Tu mгj Ernest poіapaі siЄ i szybko nalaі mi tak na sze¶¦ palcгw od razu
- opamiЄtaj siЄ chіopcze, co siЄ z tob± dzisiaj dzieje? A ostronosy pan
Machno znowu delikatnie poci±gn±і swoj± whisky i mгwi:
- Tak, oczywi¶cie... Wieczne akumulatory, "bіЄkitne panaceum"... Ale
czy pan naprawdЄ wierzy, їe stanie siЄ tak, jak pan powiedziaі?
- To nie paбski interes, w co ja wierzЄ naprawdЄ a w co na niby
- mгwiЄ. - Mгwiіem panu o mieszkaбcach miasta. A o sobie powiem tak:
czego ja mam szuka¦ w tej waszej Europie? Waszej ¶miertelnej nudy? Caіy
dzieб mam ora¦ jak gіupi, a wieczorem patrze¦ w telewizor?
- No, niekoniecznie trzeba zaraz do Europy...
- A tam - mгwiЄ - wszЄdzie to samo, a na Antarktydzie jeszcze w dodatku
zimno.
I co najdziwniejsze: mгwiіem do niego i ze wszystkich siі wierzyіem w
to, co mгwiЄ. I nasza Strefa, wiedјma przeklЄta, zaraza morowa, w tym
momencie byіa mi sto razy milsza niї ich wszystkie Europy i Afryki. A
przecieї nawet jeszcze nie byіem pijany, po prostu wyobraziіem sobie przez
sekundЄ, jak wracam z pracy doszczЄtnie wypompowany, w tіumie podobnych mi
kretynгw, jak w tym ich metro gniot± mnie, depcz± mi po nogach, jak mi
wszystko obrzydіo i jak juї nic mi siЄ nie chce.
- A co pan na to? - zwraca siЄ ostronosy do Ernesta.
- Ja mam swгj byznes - wynio¶le odpowiada Brnie. - nie jestem byle kim!
Ja wszystkie swoje pieni±dze wіoїyіem w ten bar. Do mnie czasami nawet sam
komendant zagl±da, generaі, jasne? Z jakiej racji mam st±d wyjeїdїa¦?
Pan Alois Machno zacz±і mu co¶ wyja¶nia¦ przy pomocy liczb, ale ja juї
nie sіuchaіem. Goln±іem sobie zdrowo, wygrzebaіem z kieszeni gar¶¦ bilonu,
zlazіem ze stoіka i na pocz±tek uruchomiіem na caіy regulator graj±c± szafЄ.
Jest tam taka jedna piosenka "Nie wracaj, jeїeli nie jeste¶ pewien". Bardzo
dobrze na mnie wpіywa po Strefie... No wiЄc szafa grzmi i zawodzi, a ja
zabraіem swoj± szklaneczkЄ i poszedіem w k±t, wyrгwna¦ stare rachunki z
"jednorЄkim bandyt±", no i czas jak ptak poleciaі... Przepuszczam ostatni
bilon, a tu pojawiaj± siЄ pod go¶cinnym dachem baru Richard Nunnun z
Szuwaksem. Szuwaks juї chodzi na rzЄsach, przewraca oczami i szuka, komu by
da¦ w mordЄ. A Richard Nunnun czule trzyma go pod ramiЄ i odwraca jego uwagЄ
dowcipami. PiЄkna para! Szuwaks, chіop jak byk, czarny jak noc, kЄdzierzawy,
іapy do kolan, a Dick maleбki, zaїywny i rгїowy, wcielenie bogobojno¶ci,