"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автораrozmowa. Bol-Kunac rozmawiaі ze szwajcarem. "Po co siЄ tu pchasz?" - syczaі
portier. - "Przyszedіem porozmawia¦ z panem Baniewem." "Ja ci pokaїЄ rozmowy z panem Baniewem - syczaі portier. - Wігczysz siЄ po restauracjach. .." "Przyszedіem porozmawia¦ z panem Baniewem - powtarzaі Bol-Kunac. - Restauracje mnie nie interesujNo". "Tego brakowaіo їeby takiego szczeniaka interesowaіy restauracje... A ja ciЄ zaraz stNod wyrzucЄ..." Wiktor wziNoі klucz i odwrгciі siЄ. - E... - powiedziaі. Znowu zapomniaі nazwiska portiera. - Chіopak jest ze mnNo, wszystko w porzNodku. Portier nic nie odpowiedziaі, minЄ miaі niezadowolonNo. Wiktor i Bol-Kunac weszli na gгrЄ. W pokoju Wiktor z rozkoszNo zrzuciі pіaszcz i pochyliі siЄ, їeby rozsznurowa¦ buty. Krew uderzyіa mu do gіowy i poczuі powolne bolesne pulsowanie w tym miejscu, gdzie znajdowaі siЄ guz, ciЄїki i okrNogіy jak oіowiana kula. Natychmiast wyprostowaі siЄ, oparі o futrynЄ i zaczai zdejmowa¦ but przytrzymujNoc piЄtЄ czubkiem drugiego. Bol-Kunac staі obok, kapaіa z niego woda. - Rozbieraj siЄ - powiedziaі Wiktor. - Powieњ wszystko na kaloryferze, zaraz dam ci rЄcznik. - Chciaіbym zadzwoni¦, jeїeli pan pozwoli - odparі Bol-Kunac nie ruszajNoc siЄ z miejsca. - Bardzo proszЄ - Wiktor њciNognNoі drugi but i w mokrych skarpetkach poszedі do іazienki. RozbierajNoc siЄ, sіyszaі jak chіopiec cicho rozmawia, spokojnie i niewyraџnie. Tylko raz jasno i dobitnie powiedziaі "Nie wiem". Wiktor wytarі siЄ rЄcznikiem, narzuciі szlafrok, wyj Noі czyste przeњcieradіo kNopielowe i wszedі do pokoju. - Masz - rzekі i od razu nadal z niego kapaіo. . - DziЄkujЄ - powiedziaі. - Widzi pan, muszЄ juї iњ¦. Chciaіbym jeszcze tylko... - PrzeziЄbisz siЄ - rzekі Wiktor. - Nie, proszЄ siЄ nie niepokoi¦, dziЄkujЄ panu. Ja siЄ nie przeziЄbiЄ. Chciaіbym tylko jeszcze omгwi¦ z panem pewien problem. Czy Irma nic nie mгwiіa? Wiktor rzuciі przeњcieradіo na kanapЄ, przykucnNoі przed barkiem, wyjNoі butelkЄ i szklankЄ. - Irma mгwiіa mi mnгstwo rzeczy - odparі dosy¦ ponuro. Nalaі do szklanki dїinu na wysokoњ¦ palca i dolaі trochЄ wody. - Nie przekazaіa panu naszego zaproszenia? - Nie, їadnych zaproszeб mi nie przekazywaіa. Masz, wypij. - DziЄkujЄ panu, nie trzeba. Jeњli Irma nie przekazaіa, to ja przekaїЄ. Chcielibyњmy siЄ z panem spotka¦, jeњli moїna. - Jacy - my? - Gimnazjaliњci. Widzi pan, czytaliњmy paбskie ksiNoїki chcielibyњmy zada¦ panu kilka pytaб. - Hm - powiedziaі Wiktor z powNotpiewaniem. - Jesteњ pewien, їe to bЄdzie dla wszystkich interesujNoce? - MyњlЄ, їe tak. - Ale ja nie piszЄ dla gimnazjalistгw - przypomniaі Wiktor. - To niewaїne - powiedziaі Bol-Kunac z іagodnym uporem. - Czy pan by siЄ zgodziі? Wiktor z zadumNo pobeіtaі w szklance przejrzysty pіyn. |
|
|