"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автора - Їadnego ratunku nie bЄdzie. Dlatego, їe ci wszyscy kretyбscy
radykaіowie i radykalni kretyni nie tylko wierzNo w postЄp, ale na domiar zіego ten postЄp kochajNo, wyobraїajNo sobie, їe nie mogNo їy¦ bez postЄpu. Dlatego, їe postЄp - poza wszystkim innym - to tanie samochody, uїytkowa elektronika i w ogгle moїnoњ¦ robi¦ mniej, za to zarabia¦ wiЄcej. I dlatego rzNod jest zmuszony jednNo rЄkNo... to znaczy nie rЄkNo, rzecz jasna... jednNo nogNo przyciska¦ na hamulec, a drugNo na gaz. Jak wyњcigowy kierowca na zakrЄcie. Na hamulec - їeby nie straci¦ wіadzy nad kierownicNo, a na gaz, їeby nie straci¦ szybkoњci, bo inaczej jakiњ tam demagog, entuzjasta postЄpu niezawodnie wypchnie z miejsca przy kierownicy. - Trudno z panem dyskutowa¦ - uprzejmie powiedziaі Pawor. - To niech pan nie dyskutuje - powiedziaі Wiktor. - Nie trzeba dyskutowa¦ - prawda rodzi siЄ w dyskusji, niech jNo szlag trafi. - Czule pogіaskaі guz i uzupeіniі. - ZresztNo, pewnie moje poglNody to skutek ignorancji. Wszyscy uczeni sNo zwolennikami postЄpu, a ja nie jestem uczonym. Ja po prostu jestem doњ¦ znanym kuplecistNo. - A dlaczego pan przez caіy czas іapie siЄ za kark? - zapytaі Pawor. - Jakiњ draб mi przyіoїyі - powiedziaі Wiktor. - Kastetem. Czy dobrze mгwiЄ, Golem? Kastetem? - Moim zdaniem kastetem - powiedziaі Golem. - ZresztNo moїe to byіa cegіa. - O czym wy opowiadacie? - zdziwiі siЄ Pawor. - Jakim kastetem? W tej zatЄchіej dziurze? - No widzi pan - pouczajNoco powiedziaі Wiktor. - PostЄp!... Lepiej znowu wypijmy za konserwatyzm. i na sali pojawiіa siЄ znana para - mіody mЄїczyzna w bardzo silnych okularach i jego dіugi jak їerdџ wspгіtowarzysz. Usiedli przy swoim stoliku, zapalili stojNocNo lampЄ, pokornie rozejrzeli siЄ dookoіa i zaczЄli studiowa¦ jadіospis. Mіody mЄїczyzna znowu przyniгsі ze sobNo teczkЄ, teczkЄ postawiі na wolne krzesіo obok siebie. Zawsze byі bardzo dobry dla swojej teczki. Podyktowali kelnerowi zamгwienie, wyprostowali siЄ i wpatrzyli w przestrzeб. Dziwna para, pomyњlaі Wiktor. ZdumiewajNoca dysproporcja. WyglNodajNo jak w zepsutej lornetce - jeden w ogniskowej, wtedy drugi siЄ rozpіywa i na odwrгt. Idealna niezgodnoњ¦. Z mіodym mЄїczyznNo w okularach moїna by byіo porozmawia¦ o postЄpie, a z wysokim - nie... Ale ja was zaraz uzgodniЄ. Jakby mi was uzgodni¦? No na przykіad powiedzmy... Jakiњ tam narodowy bank, podziemia... cement, beton, sygnalizacja... ten wysoki nabiera numer na sejfie, stalowa konstrukcja obraca siЄ, wejњcie do skarbca stoi otworem, obaj wchodzNo, wysoki nabiera numer na kolejnej tarczy, odsuwajNo siЄ drzwi sejfu i mіody po іokie¦ zanurza siЄ w brylantach. Doktor R. Kwadryga nagle siЄ rozpіakaі i zіapaі Wiktora za rЄkЄ. - Nocowa¦ - powiedziaі. - Do mnie. Co? Wiktor niezwіocznie nalaі mu dїinu. R. Kwadryga wypiі, otarі nos dіoniNo i kontynuowaі. - Do mnie. Willa. Fontanna. Co? - Fontanna - to nieџle pomyњlane - zauwaїyі wymijajNoco Wiktor. - A co jeszcze? - Piwnica - smutnie powiedziaі R. Kwadryga. - Њlady. BojЄ siЄ. Straszy. |
|
|