"Arkadij i Borys Strugaccy. Piknik na Skraju Drogi " - читать интересную книгу автора

policzek mi drga, nigdy przedtem czego¶ takiego nie byіo. A na sali haіas,
co¶ trzeszczy, talerze lec± na podіogЄ, dziewczyny piszcz± i sіyszЄ -
Szuwaks ryczy niczym grizzly:
- Їaіujcie za grzechy, dranie! Gdzie jest Rudy? Co¶cie zrobili z Rudym,
szataбskie pomiotіa? I wyje policyjna syrena.
Kiedy tylko zawyіa, spіynЄіo na mnie ol¶nienie. Wszystko juї wiem,
wszystko pamiЄtam. I nic we mnie nie zostalo - tylko lodowata furia. Tak,
my¶lЄ, ja ci tu zaraz urz±dzЄ zabawЄ! Ja ci pokaїЄ, co potrafi stalker,
¶cierwo! Wyci±gn±іem z kieszeni na klucze "¶wierzba", nowiutki, jeszcze ani
razu nie uїywany, parЄ razy zgniotіem go palcami, їeby siЄ rozgrzaі,
uchyliіem drzwi do sali i ostroїnie wrzuciіem go do spluwaczki. A sam
otworzyіem okno - i na ulicЄ. Miaіem, rzecz jasna, ogromn± ochotЄ zobaczy¦,
co z tego wyjdzie, ale musiaіem zwiewa¦ jak najszybciej. Ja bardzo јle
znoszЄ "¶wierzby", od razu mi leci krew z nosa.
Przebiegiem przez podwгrko i sіyszЄ - "¶wierzb" juї dziaіa, najpierw
zawyіy i zaszczekaіy wszystkie psy w caіej okolicy, zawsze pierwsze czuj±
"¶wierzb". Potem kto¶ wrzasn±і w knajpie - aї mnie uszy zabolaіy, chociaї
byіem daleko. Wyobraziіem sobie, jak tam publika zaczЄіa szale¦. Jeden wpada
w melancholiЄ, drugi dostaje ataku szaіu, trzeci ze strachu nie wie, gdzie
ucieka¦... To straszna rzecz "¶wierzb". Teraz Ernest nieprЄdko zbierze peіen
bar go¶ci. On, gnida, rzecz jasna, domy¶la siЄ, kto go tak urz±dziі, tylko
їe ja na to gwiїdїЄ. Koniec. Nie ma juї wiЄcej stalkera Reda. Ja juї mam
do¶¦. Nie chcЄ ani sam szuka¦ ¶mierci, ani innych dam na to namawia¦, nie
miaіe¶
racji, Kiryі, kochany chіopcze. Nie gniewaj siЄ, ale wygl±da na to, їe
to nie ty, ale Szuwaks ma sіuszno¶¦. Nie maj± czego ludzie szuka¦ w Strefie,
nie przyniesie nam Strefa szczЄ¶cia.
Przelazіem przez pіot i powolutku ruszyіem do domu. GryzЄ wargi, chce
mi siЄ pіaka¦ i nie mogЄ. Przede mn± pustka. Przede mn± nie ma nic.
Monotonny smutek. Kiryі, mгj jedyny przyjacielu, jak mogli¶my dopu¶ci¦ do
tego? Rysowaіe¶ przede mn± perspektywy, opowiadaіe¶ o nowym, wspaniaіym
¶wiecie... a teraz co? Kto¶ zapіacze po tobie w dalekiej Rosji, a ja nawet
zapіaka¦ nie mogЄ. Przecieї to ja, gіupie bydle, jestem wszystkiemu winien,
wіa¶nie ja, a nikt inny! Jak ja, kretyn nieszczЄsny, ¶miaіem go wprowadzi¦
do garaїu, kiedy jego oczy jeszcze nie przywykіy do ciemno¶ci? Caіe їycie
їyіem jak wilk, caіe їycie tylko o sobie my¶laіem... I nagle postanowiіem
pokaza¦, jaki jestem szlachetny, postanowiіem uszЄ¶liwi¦ czіowieka. Po
diabіa mu w ogгle powiedziaіem o tym "pustaku"? I jak tylko sobie o tym
przypomniaіem, tak mnie co¶ ¶cisnЄіo za gardіo, їe nic - tylko rzeczywi¶cie
zawy¦ jak wilk. I chyba naprawdЄ zawyіem, ludzie jakby zaczЄli ustЄpowa¦ mi
z drogi, a potem nagle zrobiіo mi siЄ lїej - patrzЄ, idzie Guta. Idzie mi na
spotkanie, moja dziewczyna, moja prze¶liczna, idzie, st±pa swoimi cudownymi
nogami, spгdniczka koіysze siЄ nad kolanami, ze wszystkich bram gapi± siЄ na
ni±, a ona idzie pro¶ciutko, nie patrzy na nikogo i nie wiem dlaczego, ale
od razu wiedziaіem, їe szuka wіa¶nie mnie.
- Serwus - mгwiЄ - Guta. Dok±d idziesz? Guta spojrzaіa na mnie i w
ci±gu sekundy zobaczyіa wszystko: i mordЄ rozbit±, i mokr± kurtkЄ, i
posiniaczone rЄce, ale nic na ten temat nie powiedziaіa, tylko mгwi:
- Cze¶¦, Red. A ja wіa¶nie ciЄ szukam.
- Wiem - mгwiЄ. - Chodјmy do mnie. Guta milczy, odwrгciіa siЄ i patrzy