"Wygrana" - читать интересную книгу автора (Baldacci David)ROZDZIAŁ CZWARTYWracając autobusem do domu, LuAnn z równą troskliwością hołubiła Lisę, co i karteczkę z numerem telefonu. Miała bardzo nieprzyjemne uczucie, że wszyscy współpasażerowie doskonale wiedzą, co jej się dzisiaj przydarzyło, i bardzo surowo osądzają postawę, jaką przyjęła. Jakaś objuczona plastikowymi siatkami na zakupy starsza kobieta w wyświechtanym płaszczu i opadających, dziurawych podkolanówkach, wlepiała w nią nieprzychylny wzrok. LuAnn nie była pewna, czy kobieta patrzy tak na nią, bo naprawdę wie o spotkaniu, czy też po prostu zazdrości jej młodego wieku, urody i udanego dziecka. Odchyliła się na oparcie siedzenia i popuściła wodzy wyobraźni, rozważając możliwe konsekwencje przyjęcia bądź odrzucenia propozycji Jacksona. Nieskorzystanie z oferty wiązało się, co prawda, z pewnymi następstwami, a w tle każdego majaczyły fizjonomie daunopodobnych osobników, ale jej przyjęcie również rodziło swego rodzaju problemy. Gdyby rzeczywiście wygrała i stała się niewyobrażalnie bogata, to jak powiedział mężczyzna, mogłaby mieć wszystko. Wszystko! Jechać, dokąd zechce. Robić, na co ma ochotę. Boże! Na myśl o takiej nieskrępowanej wolności, od której dzielą ją tylko cztery dni i jedna rozmowa telefoniczna, o mało nie zerwała się z miejsca, by pląsać w wąskim przejściu między siedzeniami autobusu i krzyczeć z radości. Podejrzenie, że ma do czynienia z jakimś kantem albo dziwacznym żartem, odrzuciła. Jackson nie chciał od niej wyciągnąć żadnych pieniędzy. Zresztą skąd by je wzięła. Nic nie wskazywało również na to, że oczekuje od niej w zamian jakichś usług seksualnych, chociaż pełne warunki umowy nie zostały jej jeszcze przedstawione. Jednak nie odniosła wrażenia, że Jackson jest zainteresowany jej wdziękami. Nie próbował jej dotykać, nie wygłaszał komentarzy na temat przymiotów jej ciała i wydawał się człowiekiem pod każdym względem profesjonalnym i poważnym. Jeśli był czubkiem, to odwalił kawał porządnej roboty, udając przed nią normalnego. Poza tym wynajęcie pomieszczenia, zatrudnienie sekretarki, i tak dalej, musiało go coś kosztować. Jeśli nawet Jackson był umysłowo chory, to stanowczo miewał nawroty normalności. Pokręciła głową. I przewidział bezbłędnie wszystkie numery, jakie padną w losowaniu, zanim jeszcze wypluła je maszyna. Temu nie da się zaprzeczyć. Jeśli więc mówił prawdę, to sęk tylko w tym, że jego propozycja ocierała się o nielegalność, o przekręt, a co to znaczyło, wolała nie myśleć. Był to poważny problem. Co będzie, jeśli się zgodzi, a potem wszystko się wyda i zostanie przyłapana na oszustwie? Powędruje do więzienia, kto wie, czy nie na resztę życia. Co stanie się wtedy z Lisa? Euforia opadła. Jak większość ludzi marzyła często o zdobyciu fortuny. Ta wizja nieraz pomagała jej przetrwać trudne chwile i nie załamać się. Ale w swoich marzeniach nie kojarzyła nigdy tej fortuny z kulą i łańcuchem. Cholera – mruknęła pod nosem. Wybór między niebem a piekłem. No i jakie warunki postawi Jackson? Nie miała wątpliwości, że ten człowiek zażąda bardzo wysokiej ceny za przeobrażenie jej z nędzarki w księżniczkę. No więc, co by zrobiła, gdyby przyjęła propozycję i naprawdę wygrała? Taką wolność łatwo sobie wyobrażać, smakować, słyszeć, czuć. Co innego korzystać z niej w rzeczywistości. Podróże po świecie? Nigdy nie ruszyła się na krok z Rikersville, które najbardziej znane było z dorocznego targu i śmierdzących rzeźni. Na palcach jednej ręki mogła policzyć, ile razy jechała windą. Nigdy nie miała domu ani samochodu. Prawdę mówiąc, niczego nigdy nie miała. Żaden bank nie prowadził konta na jej nazwisko. Potrafiła jako tako czytać, pisać i mówić po angielsku, ale z pewnością nie była kandydatką do wyższych sfer. Jackson powiedział, że mogłaby mieć wszystko. Ale czy tak w istocie było? Czy naprawdę można wyłowić żabę z kałuży, przenieść ją do francuskiego zamku i spodziewać się, że coś z tego będzie? Ale nie musiała tego wszystkiego robić, wprowadzać do swojego życia tak drastycznych zmian, stawać się czymś i kimś, kim zdecydowanie nie była. Wzdrygnęła się. W tym rzecz – pomyślała. Odgarnęła włosy z twarzy, pochyliła się nad Lisa i przesunęła palcami po czole córeczki. Odetchnęła głęboko, wciągając w płuca słodkie wiosenne powietrze wpływające przez otwarte okno autobusu. Chodzi o to, że rozpaczliwie pragnęła stać się kimś innym, kimś zupełnie różnym od osoby, którą teraz była. Przez całe życie przeczuwała, wierzyła i miała nadzieję, że pewnego dnia zrobi coś w tym kierunku. Jednak z każdym mijającym rokiem ta nadzieja coraz bardziej blakła, stawała się jak sen, który z czasem ją opuści i uleci, i pod koniec, jako skurczona, pomarszczona właścicielka szybko gasnącego życia, nieciekawego życia, nie będzie już nawet pamiętała, że kiedykolwiek snuła takie marzenia. Z każdym dniem wizja tej ponurej przyszłości stawała się coraz wyraźniejsza, jak obraz na ekranie telewizora, do którego przyłączono w końcu antenę. Teraz wszystko raptownie się zmieniło. Autobus podskakiwał na wyboistej szosie, a ona wpatrywała się w numer telefonu. Wkrótce wysiądzie z Lisa u wylotu gruntowej drogi, która zaprowadzi je do obskurnej przyczepy kempingowej, gdzie na ich powrót w niewątpliwie podłym nastroju czeka zapyziały Duane Harvey. Zażąda pieniędzy na piwo. Humor jej się poprawił, kiedy przypomniała sobie o czterech dodatkowych dolarach, które wiozła w kieszeni. Znajomość z panem Jacksonem przyniosła już pierwszą korzyść. Na początek pozbędzie się z domu Duane’a, żeby w spokoju przemyśleć sprawę. Dzisiaj w Squat and Gobble, jego ulubionej knajpie, jest wieczór promocji piwa. Jeśli da mu dwa dolary, Duane uchla się do nieprzytomności. Spojrzała przez okno na świat budzący się po zimie do życia. Wiosna. Nowy początek. Może i dla niej? Początek, który nastąpi za dwa dni o dziesiątej rano. Przez długą chwilę patrzyły sobie z Lisa w oczy, a potem wymieniły czułe uśmiechy. LuAnn przytuliła córeczkę do piersi, nie wiedząc, czy śmiać się, czy płakać, bo ochotę miała i na jedno, i na drugie. |
||
|