"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автораDianЄ! - wrzasnNoі. - Co sіycha¦?" Diana uњmiechnЄіa siЄ do niego obojЄtnie.
- Co to za cudo? - zapytaі Wiktor. - Niejaki Flamen Juventa - odpowiedziaіa Dina. - Bratanek policmajstra. - Gdzieњ go juї widziaіem - powiedziaі Wiktor. - Do diabіa z nim - niecierpliwie powiedziaіa Diana. - Wszyscy ludzie to meduzy i niczego w nich takiego nie ma. Z rzadka trafiajNo siЄ prawdziwi, tacy ktгrzy majNo coњ wіasnego - dobro¦, talent, zіoњ¦... ale jeњli im to zabra¦, nic z nich nie pozostanie, zostanNo meduzami jak wszyscy. Ty, mam wraїenie wyobraziіeњ sobie, їe podoba mi siЄ twoje umiіowanie minгg i sprawiedliwoњci? Zawracanie gіowy! Masz talent, masz swoje ksiNoїki, masz sіawЄ, ale jeњli chodzi o resztЄ, to jesteњ taki sam jaskiniowy niedorajda jak wszyscy. - To, co teraz mгwisz - oznajmiі Wiktor - jest tak bardzo niesіuszne, їe nawet nie czujЄ siЄ uraїony. Ale mгw dalej, bardzo interesujNoco zmienia ci siЄ wyraz twarzy, kiedy mгwisz - zapaliі papierosa i podaі jej. - Mгw dalej. - Meduzy - powiedziaіa Diana gorzko. - Oњlizgіe, gіupie meduzy. KotіujNo siЄ, peіzajNo, strzelajNo, same nie wiedzNo czego chcNo, nic nie umiejNo, niczego naprawdЄ nie kochajNo... jak robaki w wychodku... - To nieprzyzwoite - powiedziaі Wiktor. Obraz niewNotpliwie jest wypukіy, ale zdecydowanie nieprzyzwoity. I w ogгle to sNo banaіy, Diano, moja najmilsza, nie jesteњ myњlicielem. W ubiegіym wieku, gdzieњ na prowincji moїe by to nieџle wyglNodaіo... w kaїdym razie towarzystwo byіoby rozkosznie zaszokowane, a bladzi mіodzieбcy o gorejNocych oczach іaziliby za tobNo jak psy. Ale dzisiaj to sNo rzeczy oczywiste. Dzisiaj wszyscy wiedzNo, ZresztNo teї przewaіkowany do znudzenia. - A co robiNo z meduzami? - Kto? Meduzy? - My. - O ile wiem - nic. Zdaje siЄ, їe robiNo z nich konserwy. - No i bardzo dobrze - powiedziaіa Diana. - Czy ty coњ zdziaіaіeњ przez ten czas? - No a jak! Napisaіem potwornie wzruszajNocy list do swojego przyjaciela Roc-Tusowa. Jeњli po tym liњcie nie zaіatwi pensji dla Irmy, to znaczy, їe jestem juї do niczego! - I to wszystko? - Tak - powiedziaі Wiktor. - CaіNo resztЄ wyrzuciіem. - O Boїe - powiedziaіa Diana. - A ja opiekowaіam siЄ tobNo, staraіam siЄ nie przeszkadza¦, odganiaіam Roschepera... - KNopaіaњ mnie w wannie - przypomniaі Wiktor. - KNopaіam w wannie, poiіam kawNo... - Poczekaj - powiedziaі Wiktor - ale przecieї ja teї kNopaіem ciЄ w wannie... - Wszystko jedno. - Jak to wszystko jedno? Myњlisz, їe іatwo pracowa¦, kiedy siЄ ciebie kNopie w wannie? Opisaіem szeњ¦ wariantгw tego procesu, wszystkie sNo do niczego. - Daj przeczyta¦. - Tylko dla mЄїczyzn - powiedziaі Wiktor. - Poza tym wyrzuciіem je, czy |
|
|