"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автора

Mokrzak patrzyі na niego.
- Jak pan siЄ czuje? - zapytaі Wiktor. Mokrzak milczaі.
- Moїe panu czegoњ trzeba? - zapytaі Wiktor podnoszNoc gіos. - TrochЄ
dїinu?
- Niech pan siЄ nie drze - powiedziaі mokrzak. - SіyszЄ.
- Boli? - zapytaі Wiktor wspгіczujNoco.
- A jak pan myњli?
WyjNotkowo nieprzyjemny czіowiek, pomyњlaі Wiktor. ZresztNo Bгg z nim -
widzЄ go po raz pierwszy i ostatni. A teraz go boli...
- To nic... - rzekі. - Jeszcze tylko kilka minut. Zaraz po pana
przyjadNo.
Mokrzak nic nie odpowiedziaі, jego czoіo pokryіy bruzdy, przymknNoі
oczy. Przypominaі teraz trupa - pіaski, nieruchomy pod ulewnym deszczem.
Wybiegіa Diana z lekarskNo walizeczkNo, przysiadіa obok i zaczЄіa coњ robi¦
z poharatanNo nogNo. Mokrzak cicho krzyknNoі, ale Diana nie mгwiіa
uspokajajNocych sігw jak zwykle w takich wypadkach lekarze. "Pomгc ci?" -
zapytaі Wiktor. Diana nie odpowiedziaіa. Wstaі, wtedy Diana nie unoszNoc
gіowy powiedziaіa: "Poczekaj, nie odchodџ".
- Nigdzie nie idЄ - odparі Wiktor. Patrzyі jak zrЄcznie zakіada szynЄ.
- BЄdziesz jeszcze potrzebny - powiedziaіa Diana.
- Nigdzie nie idЄ, - powtгrzyі Wiktor.
Potem gdzieњ za zasіonNo deszczu zawarczaі silnik, bіysnЄіy reflektory.
Wiktor zobaczyі jeepa, ktгry ostroїnie skrЄcaі w bramЄ. Jeep podjechaі do
wejњcia i niezgrabnie wyіadowaі siЄ z niego Jul Golem w swoim niezgrabnym
pіaszczu. Wszedі po schodkach, pochyliі siЄ nad mokrzakiem i wziNoі go za
rЄkЄ. Mokrzak powiedziaі gіucho:
- Їadnych zastrzykгw.
- Dobra - powiedziaі Golem i spojrzaі na Wiktora. - Niech go pan
podniesie.
Wiktor wziNoі mokrzaka na rЄce i zaniгsі go do jeepa. Golem wyprzedziі
go, otworzyі drzwi i wsiadі do њrodka.
- Niech pan go daj e tutaj - powiedziaі z ciemnoњci. - Nie, nogami do
przodu... Њmielej... Przytrzyma¦ za ramiona...
Sapaі i krzNotaі siЄ w samochodzie. Mokrzak znowu krzyknNoі i Golem
powiedziaі coњ niezrozumiaіego, coњ w rodzaju "Szeњ¦ kNotгw na szyi..."
Potem zatrzasnNoі drzwi i siadajNoc przy kierownicy, zapytaі DianЄ:
- Dzwoniіaњ do nich?
- Nie - powiedziaіa Diana. - Zadzwoni¦?
- Teraz juї nie warto - powiedziaі Golem - bo inaczej wszystko
zatuszujNo. Do widzenia. Jeep ruszyі, objechaі klomb i odjechaі alejNo.
- No, to idziemy - powiedziaіa Diana.
- Pіyniemy - poprawiі jNo Wiktor. Teraz, kiedy wszystko siЄ skoбczyіo,
nie czuі nic oprгcz irytacji. W holu Diana wziЄіa go pod rЄkЄ.
- To nic - powiedziaіa - zaraz przebierzesz siЄ w suche ubranie,
strzelisz sobie kielicha i wszystko bЄdzie dobrze.
- Jestem przemoczony jak pies - gniewnie poskarїyі siЄ Wiktor. - A poza
tym, moїe wreszcie wytіumaczysz mi, co siЄ tu staіo?
Diana westchnЄіa ze znuїeniem.
- Nic szczegгlnego siЄ nie staіo. Nie trzeba byіo zapomina¦ latarki.
- A te potrzaski na drodze - to u was na porzNodku dziennym?