"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автора

na pewno mu zazdroњci. SkNod taka twarz do inspektora sanitarnego? Twarda
twarz to znaczy - leje deszcz, reflektory, latajNo cienie po mokrych
wagonach, zaіamujNo siЄ... wszystko jest czarne, bіyszczNoce, wyіNocznie
czarne i wyіNocznie bіyszczNoce, nie ma їadnych rozmгw, їadnego gadania
tylko rozkazy i wszyscy siЄ podporzNodkowujNo... niekoniecznie wagony, by¦
moїe samoloty, lotnisko i potem nikt nie wie, gdzie byі i skNod przyszedі...
dziewczyny padajNo na wznak, a mЄїczyџni majNo ochotЄ zachowa¦ siЄ
prawdziwie po mЄsku - powiedzmy wyprostowa¦ ramiona i wciNognNo¦ brzuch. Na
przykіad Goleniowi przydaіoby siЄ wciNognNo¦ brzuch, tylko raczej nic z
tego, gdzie on go wciNognie, wszystko tam ma zajЄte. Doktor R. Kwadryga -
tak, ale za to nie rozprostuje juї ramion, od bardzo wielu dni jest
zgarbiony na wieki. Wieczorami zgarbiony nad stoіem, rankiem nad miskNo, a
we dnie przez chorNo wNotrobЄ. A to znaczy, їe tutaj tylko ja jestem w
stanie wciNognNo¦ brzuch i rozprostowa¦ ramiona, ale lepiej golnЄ sobie
szklaneczkЄ dїinu.
- Nimfoman - smutnie powiedziaі do Pawora doktor R. Kwadryga. -
Rusaіkoman. I wodorosty.
- Niech pan siЄ zamknie, doktorze - powiedziaі Pawor. Wycieraі twarz
papierowymi serwetkami, gniгtі je i rzucaі na podіogЄ. Potem zaczai wycieka¦
rЄce.
- Z kim siЄ pan pobiі? - zapytaі Wiktor.
- Zgwaіcony przez okularnika - oznajmiі doktor R. Kwadryga z mЄkNo
starajNoc siЄ rozprowadzi¦ we wіaњciwym kierunku oczy, ktгre skupiіy mu siЄ
u nasady nosa.
- Na razie jeszcze z nikim - odparі Pawor i uwaїnie popatrzyі na
doktora, ale R. Kwadryga tego nie zauwaїyі.
Kelner przyniгsі koniak: Pawor powoli wycedziі kieliszek i wstaі.
- PгjdЄ siЄ umy¦ - powiedziaі rгwnym gіosem. - Za miastem bіoto, caіy
siЄ uњwiniіem. - I odszedі, zaczepiajNoc po drodze o krzesіa.
- Coњ siЄ dzieje z moim inspektorem - powiedziaі Golem. PrztykniЄciem
zrzuciі ze stoіu zmiЄtNo serwetkЄ. - Coњ na wszechњwiatowNo skalЄ. Nie wie
pan przypadkiem, co konkretnie?
- Pan powinien lepiej wiedzie¦ - odpowiedziaі Wiktor. - Pawor jest
paбskim inspektorem a nie moim. A poza tym pan przecieї wie wszystko. A
propos, Golem - , skNod pan to wszystko wie?
- Nikt nic nie wie - zaprzeczyі Golem. - Niektгrzy siЄ domyњlajNo.
Bardzo niewielu - tylko ci, ktгrzy majNo ochotЄ. Ale tak nie moїna postawi¦
pytania - skNod oni siЄ domyњlajNo - bo to jest gwaіt nad jЄzykiem. DokNod
spada deszcz? Czym wstaje sіoбce? Czy wybaczyіby pan Szekspirowi, gdyby
napisaі coњ podobnego? ZresztNo Szekspirowi pan by wybaczyі. Szekspirowi
wiele wybaczamy, co innego Baniew... Niech pan posіucha, panie beletrysto,
mam pewien pomysі. Ja siЄ napijЄ koniaku, a pan skoбczy z tym dїinem. Czy
moїe ma pan juї doњ¦?
- Golem - powiedziaі Wiktor - przecieї pan chyba wie, їe ja jestem
czіowiekiem z їelaza?
- Domyњlam siЄ.
- A co z tego wynika?
- Їe boi siЄ pan zardzewie¦.
- Zaігїmy - powiedziaі Wiktor. - Ale nie o to mi chodzi. Chodzi mi o
to, їe mogЄ pi¦ duїo i dіugo nie tracNoc rгwnowagi moralnej.