"Arkadij i Borys Strugaccy. Piknik na Skraju Drogi " - читать интересную книгу автораodlegіo¶ci niczego miЄdzy pіytkami nie ma. Moїna tam wsadzi¦ rЄkЄ, moїna i
gіowЄ, jeїeli kompletnie zgіupiaіe¶ ze zdziwienia - pustka, pustka, powietrze. Pomimo to co¶ miedzy nimi oczywi¶cie by¦ musi, siіa jaka¶, tak ja to rozumiem, poniewaї ani ¶cisn±¦ tych pіytek, ani rozerwa¦ nikomu siЄ jeszcze nie udaіo. No chіopaki, trudno opisa¦ co¶ podobnego komu¶, kto tego nie widziaі. Jako¶ to zbyt proste, szczegгlnie je¶li siЄ dobrze przyjrze¦ i uwierzy¦ wreszcie wіasnym oczom. To zupeіnie tak samo, jakby komu¶ opisywa¦ szklankЄ, albo nie daj Boїe kieliszek - tylko palcami wodzisz i klniesz w poczuciu absolutnej bezsilno¶ci. Dobra, zakіadamy, їe¶cie wszystko zrozumieli, a jeїeli kto¶ nie zrozumiaі, niech weјmie "Biuletyn" naszego instytutu - w kaїdym numerze znajdzie artykuіy o "pustakach" z fotografiami... Jednym sіowem Kiryі juї prawie od roku wojuje z tymi "pustakami". Jestem u niego od samego pocz±tku i skarz mnie Bгg, jeїeli rozumiem, czego on siЄ po nich spodziewa, zreszt±, je¶li mam by¦ szczery, nadmiernie nie wysilam swego umysіu. Niech najpierw on sam zrozumie, niech sam rozwi±їe tЄ іamigігwkЄ, a wtedy, by¦ moїe, posіucham, co bЄdzie miaі do powiedzenia. Na razie natomiast jasne jest dla mnie jedno - Kiryі musi za wszelk± cenЄ chociaї jednego "pustaka" wypatroszy¦, nadgryј¦ kwasami, zgnie¶¦ pod pras±, stopi¦ w piecu. I wtedy wszystko stanie siЄ dla niego jasne, zdobЄdzie sіawЄ i chwaіЄ, a caіa ¶wiatowa nauka zapіacze z zachwytu rzewnymi іzami. Ale chwilowo, o ile siЄ orientujЄ, do tego bardzo jeszcze daleko. Niczego do tej pory nie osi±gn±і, uszarpaі siЄ tylko nieprzytomnie, pozieleniaі nawet, zrobiі siЄ milcz±cy, wygl±da jak chory pies i chyba oczy mu іzawi±. Gdyby to byі kto¶ inny, zaprowadziіbym go na wгdkЄ, a potem na dziwki, їeby go tygodniu czuіby siЄ jak ¶wieїo narodzony - uszy do gгry, gЄba od ucha do ucha. Tylko, їe nie dla Kiryіa takie lekarstwo - nawet proponowa¦ nie warto. A wiЄc stoimy, znaczy siЄ, w przechowalni, patrzЄ na Kiryіa, widzЄ, co siЄ z nim dzieje, jakie ma zapadniЄte oczy, i tak mi siЄ go їal robi, їe nie macie pojЄcia. I wіa¶nie wtedy zdecydowaіem. To znaczy nie tyle nawet zdecydowaіem, tylko jakby mnie kto¶ poci±gn±і za jЄzyk. - Sіuchaj - mгwiЄ - Kiryі... A Kiryі wіa¶nie stoi i trzyma w rЄku ostatniego "pustaka" i wpatruje siЄ w niego jakby chciaі wleј¦ do ¶rodka. - Sіuchaj - mгwiЄ - Kiryіl A gdyby¶ miaі peіnego "pustaka", to co? - Peіny "pustak"? - powtarza i marszczy brwi, jakbym z nim nagle zacz±і rozmawia¦ po chiбsku. - No tak - mгwiЄ. - Ta twoja hydromagnetyczna puіapka, jak jej tam... obiekt 77-b. Tylko z jakim¶ niebieskawym paskudztwem w ¶rodku. WidzЄ, їe zaczyna do niego dociera¦. Podniгsі na mnie oczy, przymruїyі powieki i widzЄ, їe gdzie¶ tam, za psimi іzami pojawia siЄ jaki¶ przebіysk rozumu, jak on sam uwielbia siЄ wyraїa¦. - Poczekaj - mгwi. - Jak to peіny? Taki sam jak ten, tylko peіny? - Aha. - Gdzie? Nareszcie. Dotarіo. Nadstawiі uszu. gЄba od ucha do ucha. - Chodј - mгwiЄ - zapalimy. Kiryі їywo wepchn±і "pustaka" do sejfu, zatrzasn±і drzwiczki, przekrЄciі klucz trzy i pгі raza i poszli¶my z powrotem do laboratorium. Za |
|
|