"Najczarniejszy strach" - читать интересную книгу автора (Coben Harlan)10Był też numer ubezpieczenia społecznego i numery telefonów. Myron wyjął komórkę i zadzwonił. Włączył się mechaniczny głos z sekretarki i po rutynowym powitaniu kazał zostawić wiadomość po sygnale. Myron podał nazwisko, numer komórki i poprosił pana Taylora o oddzwonienie. – Co zamierzasz? – spytała Terese. – Pojadę tam i spróbuję porozmawiać z panem Davisem Taylorem. – Czy ośrodek tego nie próbował? – Pewnie tak. – Masz większy dar przekonywania? – Wątpliwe. – Dziś wieczorem pracuję w Waldorfie. – Wiem. Pojadę sam. A może z Winem. W dalszym ciągu nie patrzyła mu w twarz. – Ten chłopiec, który potrzebuje przeszczepu… Nie jest ci całkiem obcy, co? – spytała. – Chyba tak – odparł, nie bardzo wiedząc, jaką dać odpowiedź. Z jej skinienia głową wyczytał, że nie musi nic dodawać. I nie dodał. Wziął telefon i zadzwonił do Emily. Odezwała się, zanim wybrzmiał pierwszy sygnał. – Halo? – O której Greg ma tę konferencję? – spytał. – Za dwie godziny. – Muszę się z nim skontaktować. Usłyszał pełne nadziei westchnienie. – Znalazłeś dawcę szpiku? – Jeszcze nie. – Ale coś już masz. – To się okaże. – Przestań mnie zbywać, Myron. – Wcale cię nie zbywam. – Chodzi o życie mojego syna! „I mojego!” – pomyślał. – Złapałem trop, Emily. To wszystko. Podała mu numer telefonu Grega. – Myron, proszę, zadzwoń, jeśli… – Natychmiast jak się czegoś dowiem. Rozłączył się i zadzwonił do Downinga. – Chcę, żebyś odwołał konferencję prasową – powiedział. – Dlaczego? – spytał Greg. – Daj mi czas do jutra. – Trafiłeś na coś? – Może. – Może na nic! Więc masz coś czy nie?! – Nazwisko i adres. Chcę sprawdzić, czy to on, zanim wystąpisz z apelem o szpik. – Gdzie mieszka? – spytał Greg. – W Connecticut. – Jedziesz tam? – Tak. – W tej chwili? – Wkrótce. – Chcę pojechać z tobą. – To nie jest dobry pomysł. – To mój dzieciak, do jasnej cholery! Myron zamknął oczy. – Rozumiem cię. – Więc zrozumiesz jeszcze jedno: ja nie proszę cię o pozwolenie. Jadę. Przestań strugać detektywa i powiedz, gdzie po ciebie wpaść. Prowadził Greg. Miał jedną z tych terenówek z napędem na cztery koła, będących ostatnim krzykiem mody wśród mieszkańców New Jersey, dla których „przeszkodą terenową” jest garb spowalniający na dojeździe przed centrum handlowym. Klawa kolaska! Przez dłuższy czas jechali w milczeniu. Ciężkiej atmosfery w powietrzu nie rozbiłbyś nawet siekierą. Parła na szyby, przygniatała Myrona, męczyła go i gnębiła. – Jak zdobyłeś jego nazwisko? – spytał Greg. – Nieważne. Greg nie drążył tematu. Przejechali kawałek w milczeniu. W radiu Jewel zaklinała się, że wie, iż jej dłonie są małe, za to własne i należą tylko do niej. Myron zmarszczył brwi. Blowing in the Wind to nie było. – Złamałeś mi nos – odezwał się Greg. Myron milczał. – I pogorszył mi się wzrok. Niewyraźnie widzę kosz. – Obwiniasz mnie, że miałeś kiepski sezon, Greg? – spytał Myron, nie wierząc własnym uszom. – Mówię tylko… – Starzejesz się. Masz za sobą czternaście sezonów ligowych, no a grzanie ławy też ci pomogło. – Szkoda z tobą gadać. – Pewnie. – Gotujący się w Myronie gniew osiągnął stan wrzenia. – Mnie nie było dane zagrać w zawodową koszykówkę. – A ja nigdy nie zerżnąłem żony przyjaciela. – Ona nie była twoją żoną. A my nie byliśmy przyjaciółmi. Na tym poprzestali. Greg wbił oczy w drogę. Myron odwrócił głowę i wpatrzył się w boczną szybę. Waterbury to jedno z tych miast, które mijasz w drodze do innego miasta. Myron przemierzał międzystanową autostradę 84 setki razy, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że Waterbury jest brzydkie jak noc. Ale mając okazję zobaczyć je z bliska, zdał sobie sprawę, iż nie poznał się na jego szpetocie, z daleka bowiem trudno było ocenić jej rozmiary. Pokręcił głową. A ludzie szydzili sobie z New Jersey! Plan miasta ściągnął z Internetu. Instruując Grega, jak ma jechać, ledwie rozpoznawał własny głos. Downing w milczeniu wypełniał jego wskazówki. Pięć minut potem podjechali pod zniszczony dom z poszyciem z desek, stojący w połowie ulicy wypełnionej podobnymi ruderami. Rozmieszczone nierówno, stłoczone domy wyglądały jak uzębienie proszące się o interwencję ortodonty. Wysiedli. Myron wolałby, żeby Greg został w samochodzie, wiedział jednak, że nic nie wskóra. Zapukał do drzwi i niemal natychmiast usłyszał gruby głos: – Daniel? Czy to ty, Danielu? – Szukam Davisa Taylora – powiedział. – Daniela? – Nie! – krzyknął przez drzwi. – Davisa Taylora! Ale może on nazywa się Daniel. – Że co? Starzec otworzył drzwi, z wielką podejrzliwością mrużąc oczy. Na nosie miał za małe okulary – ich metalowe ucha wbijały mu się w fałdy skóry poniżej skroni – na głowie okropną żółtą perukę w stylu noszonych kiedyś za często przez Carol Channing, na jednej nodze papuć, na drugiej but, a jego szlafrok wyglądał jak sponiewierany relikt z wojny burskiej. – Myślałem, że to Daniel – powiedział, próbując poprawić okulary, ale ani drgnęły. Zmrużył oczy. – Wygląda pan jak on. – To pewnie przez te chmury na pańskich oczach – odparł Myron, czerpiąc przenośnię z – Słucham? – Nic, nic. Pan się nazywa Davis Taylor? – Czego chcecie? – Szukamy Davisa Taylora. – Nie znam żadnego Davisa Taylora. – Czy to North End Drive dwieście dwadzieścia jeden? – Tak. – I nie mieszka tu żaden Davis Taylor? – Tylko ja z synem Danielem. Ale wyjechał. Za ocean. – Do Hiszpaaaanii? – spytał Myron, przeciągając głoskę tak, że nie powstydziłby się tego Elton John. – Co? – Nic, nic. Starzec obrócił się w stronę Grega, znów próbując poprawić okulary i ponownie mrużąc oczy. – Znam pana – powiedział. – Gra pan w kosza, tak? Greg uśmiechnął się do niego łagodnie, a nawet z wyższością, jak Mojżesz patrzący na niedowiarków po rozstąpieniu się Morza Czerwonego. – Tak. – Nazywa się pan Dolph Schayes. – Nie. – Ale jest pan podobny do Dolpha. Świetny strzelec. W zeszłym roku widziałem go w Saint Louis. Co za styl! Myron i Greg wymienili spojrzenia. Dolph Schayes zakończył karierę w roku 1964. – Przepraszam. Z kim mamy przyjemność? – spytał Myron. – Nie nosicie mundurów – rzekł starzec. – Więc nie przyszliście w sprawie Daniela. Bałem się, że jesteście z wojska i… Zawiesił głos. Myron domyślił się reszty. – Pański syn stacjonuje za granicą? – spytał. Starzec skinął głową. – W Wietnamie. Myron kiwnął głową, żałując, że sparodiował Eltona Johna. – Wciąż nie wiemy, z kim mamy przyjemność – przypomniał. – Jestem Nathan. Nathan Mostoni. – Panie Mostoni, szukamy Davisa Taylora. W bardzo ważnej sprawie. – Nie znam żadnego Davisa Taylora. To znajomy Daniela? – Być może. Starzec chwilę się zastanawiał. – Nie, nie znam go. – Kto tu jeszcze mieszka? – Tylko ja i syn. – Tylko wy dwaj? – Tak. Ale syn jest za granicą. – A więc mieszka pan tu w tej chwili sam? – Na ile jeszcze sposobów spytasz mnie o to samo, chłopcze? – To całkiem duży dom. – I co z tego? – Nikomu nie wynajmował pan pokoju? – Wynajmowałem. Studentce, ale się wyprowadziła. – Jak się nazywała? – Stacy jakaś. Nie pamiętam. – Długo tu mieszkała? – Z pół roku. – A wcześniej? Zastanawiając się nad pytaniem, Nathan Mostoni podrapał się po twarzy jak pies drapie się po brzuchu. – Jeden gość. Ken. – Nigdy nie miał pan lokatora, który nazywał się Davis Taylor? Lub podobnie? – spytał Myron. – Nie. Nigdy. – Czy ta Stacy miała chłopaka? – Wątpię. – Zna pan jej nazwisko? – Pamięć u mnie nie ta. Ale dziewczyna studiuje w college’u. – Jakim? – Stanowym, w Waterbury. Myron spojrzał na Grega i coś przyszło mu do głowy. – Panie Mostoni, a czy słyszał pan wcześniej imię i nazwisko Davis Taylor? Starzec znów zmrużył oczy. – To znaczy? – Czy ktoś pana odwiedził lub zadzwonił i pytał o Davisa Taylora? – Nie. Słyszę je pierwszy raz. Myron znów spojrzał na Grega. – I nie kontaktował się z panem ośrodek szpiku kostnego? Starzec przechylił głowę i przytknął dłoń do ucha. – Kostnego czego? Myron zadał mu jeszcze kilka pytań, ale Nathan Mostoni znów wyruszył w podróż w czasie. Nie mogli liczyć na nic więcej. Podziękowali staruszkowi i odeszli popękanym chodnikiem. – Dlaczego ośrodek szpiku kostnego się z nim nie skontaktował? – spytał Greg, gdy wsiedli do samochodu. – Może skontaktowali się i po prostu zapomniał. Greg nie kupił tego wyjaśnienia. Myron również. – Co dalej? – spytał Greg. – Sprawdzimy przeszłość Davisa Taylora. Znajdziemy na jego temat, co się da. – Jak? – W dzisiejszych czasach to łatwe. Kilka uderzeń w klawisze i mój wspólnik dowie się wszystkiego. – Wspólnik? Masz na myśli tego narwanego świra, z którym dzieliłeś pokój na studiach? – Po pierwsze, nie radzę ci nazywać Wina narwanym świrem, nawet gdy nie ma go w pobliżu. Po drugie, ten wspólnik to moja partnerka z agencji RepSport MB, Esperanza Diaz. Greg spojrzał na dom Mostoniego. – Co teraz? – Jedź do domu – odparł Myron. – I? – Zostań z synem. Greg potrząsnął głową. – Wolno mi zobaczyć się z nim dopiero w weekend. – Emily na pewno się zgodzi. – Tak, jasne. – Greg uśmiechnął się krzywo i potrząsnął głową. – Nie znasz jej za dobrze, Myron, co? – Chyba nie. – Gdyby to od niej zależało, nie zobaczyłbym więcej Jeremy’ego. – Za surowo ją oceniasz, Greg. – Za surowo? Za łagodnie. – Powiedziała mi, że jesteś dobrym ojcem. – A powiedziała ci też, o co mnie oskarżyła w sądzie, gdy walczyliśmy o opiekę nad dziećmi? Myron skinął głową. – Że się na nich wyżywałeś. – Wyżywałem się to mało. Wyżywałem się seksualnie! – Chciała wygrać. – To ma być usprawiedliwienie? – Nie. To godne potępienia. – Więcej. To chore. Nie masz pojęcia, do czego zdolna jest Emily, żeby dopiąć swego. – Na przykład? Greg nie odpowiedział, tylko potrząsnął głową, zapalił silnik i ruszył. – Spytam cię raz jeszcze – powiedział. – W czym mogę ci pomóc? – W niczym. – Nic z tego. Mój syn umiera. Nie będę siedział z założonymi rękami, rozumiesz? – Rozumiem. – Masz coś poza tym nazwiskiem i adresem? – Nie. – Dobra. Podwiozę cię na dworzec. Zostanę tu i poobserwuję ten dom. – Myślisz, że stary kłamie? Greg wzruszył ramionami. – Może ma mętlik w głowie i zapomniał. Może marnuję czas. Ale muszę się czymś zająć. Myron nie odpowiedział. – Zadzwonisz do mnie, gdy się czegoś dowiesz? – spytał Greg. – Oczywiście. Wracając pociągiem na Manhattan, Myron zastanawiał się nad tym, co od niego usłyszał. O Emily. O tym, co zrobiła – i do czego gotowa się posunąć – żeby ocalić syna. |
||
|